W tym roku urlop spędziliśmy nad polskim morzem. Przygotowałam się do tego wcześniej i zamówiłam kilka książek związanych tematycznie z wakacjami nad wodą. Zapakowaliśmy je do plecaka i zabraliśmy ze sobą. Zaczęliśmy je czytać dopiero w dzień wyjazdu, potem umilały nam wieczory w czasie całego dwutygodniowego odpoczynku. Muszę powiedzieć, że sprawiły się znakomicie. Poniżej znajdziecie zestawienie ze zdjęciami i krótką recenzją. Niektóre z tych ksiażek są bardzo proste i świetnie się nadadzą dla dzieci już od roku. My czytaliśmy wszystkie z naszą dwulatką.
1. „Statki, łodzie, motorówki”
Doro Göbel, Peter Knorr
Babaryba, 2018, 14 s.
Podobała nam się pierwsza część „Jedziemy na wycieczkę” i wiedziałam, że chcę zobaczyć również tę o statkach. Teraz mogę powiedzieć, że jest ona równie ciekawa jak ta poprzednia. I to nie tylko dla dziecka, bo i rodzice nie będą się przy nim nudzić. Koncepcja ksiązki jest bardzo podobna do ulicy Czereśniowej. Na tylnej okładce poznajemy naszych bohaterów, których przygody możemy śledzić na kolejnych stronach. Większość z nich to dzieci w różnym wieku, są też ich rodzice i opiekunowie oraz załoga statku wycieczkowego, mamy też kilka zwierząt. Obrazki są niezwykle szczegółowe, wciąż można na nich coś nowego odkrywać.
Głównym motywem książki jest rejs po rzece statkiem wycieczkowym. Wsiadają na niego nasi bohaterowie. Będziemy ich obserwować podczas całego rejsu, postojów przy tawernie i parku wodnym i wieczornej imprezy w porcie. Ale to tylko fragment tego co zobaczymy w książce. Na rzece bowiem pływają też inne jednostki: łódź, motorówka, żaglówka, prom, kuter, barka, ponton i łódź policyjna. A do tego jeszcze tyle się dzieje na lądzie. Znajdziemy tu mnóstwo ciekawych sytuacji, wiele smaczków a nawet spotkamy niektórych bohaterów z „Jedziemy na wycieczkę”.
„Statki, łodzie, motorówki” to rewelacyjna książka. To wiele godzin świetnej zabawy. Polecam zdecydowanie, nie będziecie żałować 🙂
2. „Lato Stiny”
Lena Anderson
Zakamarki, 2013, 76 s.
To przepięknie ilustrowane opowiadania o dziewczynce spędzającej wakacje u dziadka na wyspie. Stina uwielbia zbierać różne skarby, które wyrzuciło morze. Dziadek jest rybakiem i zna się na morzu. Odwiedzają też jego przyjaciela, Bujdę, który opowiada niesamowite historie.
Obrazy odgrywają tu główną rolę, są stonowane, trochę rozmyte, jakby malowane delikatną akwarelą. Tekstu nie ma wiele, po kilka krótkich zdań pod każdą ilustracją. Ale biorąc pod uwagę sporą ilość stron, czytania też jest trochę. Słownictwo również nie należy do najłatwiejszych, dlatego jest to najbardziej zaawansowana książka w tym zestawieniu.
Według mnie to również jedna z najpiękniejszych książek z tego przeglądu. Historie są pełne ciepła, a ilustracje zachwycające. Jednak dla Małej Czytelniczki opowiadania są jeszcze trochę za trudne i za długie. Nie ogarnia jeszcze całej historii, choć interesują ją szczegóły. Widzę, że bardziej odpowiednia na tym etapie jest „Ela na plaży”, która pod względem stopnia trudności jest teraz idealna.
3. „Ela na plaży”
Catarina Kruusval,
Zakamarki, 2009, 28 s.
W tej książeczce świetne jest to, że bohaterką jest mała dziewczynka. Wbrew pozorom mało jest takich ksiażek, a Mała Czytelniczka uwielbia historie o innych dzieciach. Piękne są ilustracje: delikatne, pastelowe, malowane jak akwarelą. „Ela na plaży dedykowana jest młodszym dzieciom, czemu sprzyja konstrukcja książki. Na kazdej stronie mamy jeden prosty rysunek i pod nim bardzo krótki, często jednozdaniowy tekst. Całość tworzy spójną historię. Może tylko drobnym minusem jest to, że motyw łowienia krabów jest trochę abstrakcyjny dla dziecka.
„Ela na plaży” spodobała się Małej Czytelniczce, która kazała ją sobie czytać po kilka razy pod rząd. Mnie również podoba się styl książki i zapewne sięgniemy również po inne części serii.
4. „Kicia Kocia na plaży”
Anita Głowińska
Media Rodzina, 2015, 24 s.
Tę książkę wyciągnęliśmy jako pierwszą jeszcze w samochodzie w drodze nad morze. I, co tu dużo mówić, no to jest po prostu Kicia Kocia. Oczywiście, że się podobała. Oczywiście, że czytaliśmy ją już z kilkadziesiąt razy. Inaczej być nie mogło. Zaskoczyło nas tylko, że Kicia Kocia nad morze wybrała się tramwajem :). Cóż, nie wiem, w jakim mieście ona mieszka, ale z Krakowa na pewno by się to nie udało 😉
5. „Morze. Obrazki dla maluchów”
Emilie Beaumount, Nathalie Bellineau, Sylvie Michelet
Olesiejuk, 2017, 30 s.
Nie jestem zbytnią fanką tej serii, ale muszę powiedzieć, że „Morze” pozytywnie mnie zaskoczyło. Ta część jest wyjątkowo ciekawa. Jest to tak jakby pierwsza encyklopedia, która w obrazkach przybliża dany temat. Podpisy są lakoniczne, niektóre w formie pytań. Ale to na ilustracjach najwięcej się dzieje. Zobaczymy co ciekawego można robić na plaży, co się dzieje w porcie i na morzu w czasie sztormu. Obejrzymy różne rodzaje statków. Zajrzymy też pod wodę i obejrzymy różne rodzaje ryb, skorupiaków i innych zwierząt i żyjątek morskich.
Książka jest pełna barw, ma bardzo przyjemną kolorystykę. Podoba mi się jej forma encyklopedii, chociażby to, że przedstawiono tu sporo mieszkańców morskich wód. Choć może niekoniecznie jest potrzebne prezentowanie tylu rodzajów małży i sposobów ich połowu ;). Małej Czytelniczce też bardzo się podoba i wracamy do niej bardzo często. Najbardziej zafascynowały ją strony ze sztormem i latarnią morską. Bardzo długo je ogląda, każe sobie o tym opowiadać i sama potem powtarza.
6. „Pierwsze bajki. Mała syrenka”
Dan Taylor,
Olesiejuk, 2017, 8 s.
To książka typu „pociągnij-przesuń” z ruchomymi elementami. Mamy już z tej serii „Królewnę Śnieżkę”, która sprawiła Małej Czytelniczce dużo frajdy. Od jakiegoś czasu przymierzałam się do dokupienia kolejnych bajek i myślałam właśnie o „Małej Syrence” ze względu na ładne kolory. Kiedy więc kompletowałam nasz „morski” zestaw przypomniałam sobie o niej.
Faktycznie, książka jest bajecznie kolorowa. Przyjemnie się ją ogląda, a przesuwane elementy zajmują dziecko. Mam wrażenie jednak, że pół roku temu, przy „Królewnie Śnieżce” był większy szał na zabawę ruchomymi elementami. Chyba nasza dwulatka powoli wyrasta z tego typu atrakcji. Dodatkowo jeden z elementów (rafa koralowa) ciężko się wsuwa z powrotem, więc zazwyczaj muszę trochę pomagać przy zabawie. Mniej mi się tu podoba wierszowany tekst bajki, dlatego raczej sama wolę opowiadać co się dzieje na ilustracjach.
7. „Moje wakacje”
Zosia Dzierżawska
Zuzu Toys, 2016, 16 s.
Tutaj bardzo spodobała mi się grafika i nie mogłam się powstrzymać przed nabyciem tej książki. Choć pokazuje ona różne formy spędzania wakacji, to te nad morzem i wodą stanowią jej dużą część. Ilustracje są bardzo proste, realistyczne. Zajmują lewą część książki. Po prawej stronie znajdują się cztery elementy wybrane z obrazka wraz z podpisem.
Przyznam, że dla dwulatki ta książka jest już za prosta, idealna byłaby dla dzieci rocznych. Ze względu na nieskomplikowane ilustracje nie ma zbyt wiele do opowiadania czy oglądania. My zazwyczaj bawimy się tu w wyszukiwanie na obrazku przedmiotów.
8. Gdzie jest rybka?
Barbara Supeł, Justyna Komorowska
Zielona Sowa, 2018, 10 s.
Mała kartonowa książeczka z wierszowanym tekstem – zagadką. Na kazdej stronie wyszukujemy tytułową rybkę, co nie jest zadaniem specjalnie trudnym. Ilustracje są proste, tekst krótki, format poręczny, dlatego chyba najlepsza byłaby dla dzieci około rocznych. Tu również książka okazała się już za prosta dla mojej dwulatki. Choć lubi ją przeglądać. Do minusów zaliczam ilustracje. Niektóre są ok, ale nie wszystkie mi się podobają. No i nie przepadam za błyszczącymi stronami.
Dodatkowo, w klimacie morza mamy jeszcze książeczkę „Kolorowe morze. Co tu nie pasuje” , której recenzję pisałam już wcześniej. Przejdziecie do niej po kliknięciu na tytuł 🙂