W dzisiejszym wpisie omówię książki trochę bardziej zaawansowane. Takie, z większą ilością treści i trudniejszymi zagadnieniami. Dla naszej trzylatki są jeszcze trochę za skomplikowane, więc odłożyłam je na później. „Pora do przedszkola” poczeka do września, kiedy zaczynamy rok przedszkolny. Na ten moment będzie idealna. „Basia. Wielka księga pytań” lepsza będzie dla starszych przedszkolaków, więc poczeka na nas jeszcze rok lub dwa. „Nela. Zapiski zoologa” najbardziej odpowiednia będzie dla dzieci szkolnych. Natomiast moimi wrażeniami o tych nowościach podzielę się już teraz.
Pora do przedszkola
Anna Sójka, Ola Krzanowska, Centrum Edukacji Dziecięcej 2019, 64 s.
„Pora do przedszkola” to zbiór krótkich opowiadań o perypetiach przedszkolaków. Bohaterem każdego opowiadania jest inne dziecko. W każdym poruszany jest jakiś problem, który jest szczęśliwie rozwiązany w zakończeniu.
Jakie są przykładowe tematy opowiadań? Na przykład jest o tym, że warto się dzielić zabawkami, o spóźnianiu się czy o tym, żeby się ubierać zgodnie z pogodą. A więc takie typowe tematy, które znane są prawie każdemu przedszkolakowi. Są też tematy bardziej specyficzne, które nie każdego dotyczą np. o baniu się potworów, o wychodzeniu za mąż albo o młodszym rodzeństwie.
Każde takie opowiadanie, choć zaczyna się od jakiejś problematycznej sprawy, to dalej rozwija się pomyślnie i ma optymistyczne zakończenie z jakimś przesłaniem lub morałem.
Uzupełnieniem książki są przyjemne w odbiorze i równie optymistyczne ilustracje, można więc powiedzieć, że całość ma miły wydźwięk. Ja osobiście mam również wrażenie, jakby ich styl był taki delikatnie vintage i trochę przypomina mi czasy mojego przedszkola 🙂
Tytuł „Pora do przedszkola” sugeruje jakby książka była przygotowaniem dla przyszłych przedszkolaków. Rzeczywiście, może taką rolę spełniać, choć w moim odczuciu lepiej się nada dla dzieci, które już do przedszkola chodzą. Może służyć jako pomoc w rozwiązywaniu przedszkolnych problemów i stwarzać okazję do porozmawiania o nich.
Nasza trzylatka do przedszkola wybiera się we wrześniu i książka właśnie na ten moment będzie czekać. Ciekawa jestem jak się jej spodoba.
Basia. Wielka księga pytań
Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, Egmont 2019, 112 s.
Basia to dość znana chyba seria opowiadań dla przedszkolaków. Liczy już całkiem pokaźną liczbę tomów i wciąż powstają nowe. Dla nas to pierwsze spotkanie z Basią. Bardzo byłam jej ciekawa, bo wiem, że ma wielu fanów.
„Basia. Wielka księga pytań” ma trochę inną formułę niż pozostałe części kolekcji. Jest zbiorem pytań (takich, które często nurtują dzieci) oraz odpowiedzi (a najczęściej rozbudowanej dyskusji między Basią, jej rodzeństwem i rodzicami).
Pytania podzielone są na cztery części. Pierwsza „Od kuchni” dotyczy właśnie takich okołojedzeniowych spraw typu „Czy mogę dostać na śniadanie żelki?” albo „Skąd się biorą jajka?” Druga „Kto pyta nie błądzi” dotyczy podobnego typu praktycznych pytań z życia codziennego np. „Kiedy dojedziemy na miejsce?” albo „Jak działa bankomat?”.
Trzecia część „Bardzo poważne pytania” to są właściwie te trudne pytania: „Jak ja się pojawiłam?” albo „A po co ja właściwie jestem na świecie?”. I wreszcie ostatnia część „Dlaczego zwierzęta?” dotyczy przyrody: „Dlaczego świnki mają zakręcone ogonki?” albo „Dlaczego ludzie są niedobrzy dla zwierząt?”
Niektóre pytania są lekkie, a odpowiedzi żartobliwe. Część pytań jest natomiast dość trudna i pewnie większość rodziców miałaby nie lada zagwozdkę z odpowiedzią. Tutaj, moim zdaniem poradzono sobie z tymi pytaniami całkiem dobrze, więc są też rodzajem fajnej podpowiedzi dla rodziców.
No i jeszcze kwestia ilustracji, które są dość specyficzne i z pewnością nie każdemu przypadną do gustu. Można powiedzieć, że są nowoczesne. To taki typ swobodnych bazgrołów i trochę karykaturalnego przedstawienia postaci. Nie jest to mój ulubiony styl graficzny, ale też nie przeszkadza mi w tym konkretnym wypadku.
Zastanawiam się jeszcze dla jakiego wieku ta książka byłaby najlepsza. Dla naszej trzylatki jeszcze jest za trudna. Poruszane tematy są dość skomplikowane, a tekstu jest dość dużo, dlatego zdecydowałam się odłożyć ją na później.
Ogólne wrażenie o tej pozycji mam pozytywne, myślę, że za rok lub dwa będzie dla nas ciekawą lekturą.
Nela. Zapiski zoologa / Nela. Zapiski zoologa. Zadziwiające zwierzęta
Nela Mała Reporterka, Burda Media 2018 / 2019, 144 s.
To pozycje zdecydowanie dla starszaków. Choć młodsze dzieci być może chętnie pooglądają zawarte w niej zwierzęta, to z potencjału książki skorzystają najwięcej dzieci szkolne, i to te sprawnie już czytające i piszące. Seria Nela Mała Reporterka jest bardzo znana i lubiana przez dzieci. Dlatego, gdy nadarzyła się okazja, postanowiłam i ja się jej przyjrzeć. Ciekawa byłam na czym polega sekret jej popularności.
Obie części „Zapisków zoologa” nie są takimi typowymi książkami z serii. Po pierwsze bardzo mało tu Neli. W zasadzie zobaczymy ją tylko na okładce. Po drugie to nie są książki do poczytania, ale zeszyty ćwiczeń. Oczywiście znajdziemy tu również ciekawostki i zdjęcia zwierząt, ale duża część poświęcona jest na zadania i własne zapiski.
Zapiski zoologa, jak sama nazwa wskazuje poświęcone są zwierzętom. Każdy rozdział dedykowany jest jednemu z nich. Znajdziemy w nich kolejno: zdjęcia, podstawowe fakty i ciekawostki. Następnie mapę z zaznaczonym obszarem występowania i jakieś zadanie do rozwiązania. Na końcu rozdziału jest jeszcze kilka stron na własne notatki. W książce znajdziemy też mały dodatek w postaci naklejek ze zdjęciami zwierząt.
Mimo, że układ i koncepcja obu części jest podobna, to jest jedna widoczna różnica między nimi. W pierwszej części znajdziemy zwierzęta raczej powszechnie znane typu ośmiornica, krokodyl czy panda. Przez to ta część jest bardziej przystępna.
Część druga, zadziwiające zwierzęta to wyższa szkoła jazdy. Dla większości, nawet dorosłych, czytelników będą to całkowicie nieznane i zaskakujące gatunki. Bo kto zna na przykład niebieskiego smoka czy molocha straszliwego? Zresztą wyglądają jeszcze dziwniej niż brzmi ich nazwa.
Do plusów tej serii zaliczam zdecydowanie realizm przedstawionych zwierząt, czyli fotografie a nie rysunki. Dużo jest informacji przyrodniczych opisanych prostym językiem. Widać też, że przyłożono się do tego, aby zaprezentować je w sposób ciekawy. Fajny jest też ten element interaktywny w postaci zadań. Walory edukacyjne tych książek oceniam naprawdę wysoko. Mniej natomiast podoba mi się opracowanie graficzne jako całokształt. Nie wiem też za bardzo do czego można wykorzystać aż tyle miejsca wolnego na notatki.
Na pewno jednak warto zwrócić uwagę na tę serię, szczególnie jeśli mamy w domu małych przyrodników (chociaż kto w tym wieku nie lubi ciekawostek o zwierzętach). Ja sama chętnie jeszcze poznałabym podstawowe książki z serii, tam gdzie są podróże i pojawia się sama Nela Mała Reporterka.
Za możliwość zrecenzowania książek dziękuję wydawnictwom Centrum Edukacji Dziecięcej, Egmont oraz Burda Media.